Pewien fotograf podgląda sąsiadów.
Mało tego, fotografuje ich.
Mało tego, zdjęcia publikuje i prezentuje na wystawach.
Pewien fotograf podgląda sąsiadów.
Rzecz dzieje się w Nowym Jorku, ale mogła by się dziać w każdym większym mieście.
Nie jest to zwykłe podglądactwo, nie ma tu niczego z perwersji, wścibstwa czy ingerencji w cudze życie.
On patrzy i zatrzymuje w kadrze obraz który widzi.
Te zdjęcia przypominają malarskie płótna. Jest tu coś z poetyckich nastrojów Vermeera, Hammershoi, a może też i coś z obrazów Edwarda Hoppera?
Chwile zatrzymane, chwile intymne, chwile samotności albo bliskości. Kiedy wydaje się nam, że jesteśmy zupełnie sami. Także z takich chwil składa się życie, choć zwykle jest ono prywatne, intymne i nieprzeznaczone dla oczu obcych ludzi.
Pewien fotograf podgląda sąsiadów.
Ale czy to zasługuje na potępienie?
Fotografowani czują się obnażeni, chcą fotografa ciągać po sądach, a przecież najczęściej nie widać ich twarzy, nie wiemy kim są, może poza tym, że mieszkają na Manhattanie. A fotograf pokazuje nam… życie. Życie w wielkim mieście XXI wieku. Nasze życie.
Pewien fotograf podgląda sąsiadów na Manhattanie. Ale na tych zdjęciach nie ma śladu hałasu, ruchu, nieustającego i nieprzerwanego rytmu metropolii. Jest spokój, cisza, zwyczajność.
Arne Svenson: The Neighbors
fot. Arne Svenson
I like photo na facebooku – zapraszam.