W zasadzie to skandal, że tak tu zaniedbuję mistrzów fotografii. Ale żeby napisać taką notkę trzeba się trochę przygotować, nie może ona powstać tak 'z biegu’. To znaczy pewnie mogłaby, ale to jakoś nie w moim stylu. (To tak w ramach wyjaśnień nieco pokrętnych).
A ponieważ wróciłam ostatnio do uzupełniania wiedzy z historii fotografii* (na własny użytek), być może zaowocuje to częstszymi nieco prezentacjami mistrzów fotografii na tym blogu. To się okaże. Obiecywać nic nie będę, ale spróbuję, bo zbyt wiele tu pustych miejsc.
I bardzo brakuje starych fotografii, które też lubię.

 

 

A dziś Berenice Abbott, fotograf amerykańska. A to między innymi dlatego, że czytałam o niej wczoraj w książce 'Niepokorne. Kobiety, które zmieniały świat’ Cristiny De Stefano. Podziwiam jej pasję, niezależność, odwagę, a przede wszystkim jej zdjęcia.

Berenice Abbott studiowała dziennikarstwo, ale duszę miała artystyczną.
Początkowo zajmowała się rzeźbą, by ostatecznie natrafić na fotografię, która stała się jej domeną i życiową pasją.
Była osobą, która miała szczęście znaleźć się we właściwym czasie i miejscu.
Najpierw Nowy Jork dokąd przyjechała w 1918 roku, potem Paryż, w końcu znów Nowy Jork.

 

Berenice Abbott, fot. Man Ray

W Paryżu Man Ray szukał asystentki i to w jego pracowni przeszła szkołę zawodu. Zaczęła wykonywać portrety i szybko zasłynęła nimi w artystycznym świecie. Po pewnym czasie dwie bogate przyjaciółki pożyczyły jej pieniądze i dzięki temu mogła otworzyć własne studio fotograficzne.
Aż pewnego dnia spotkała starszego pana, któremu zaproponowała zrobienie portretu.

 

Eugene Atget, fot. Berenice Abbott

Tym panem był Eugene Atget. I to on stał się drugą ważną postacią w jej karierze.
O ile u Man Raya terminowała, o tyle dzięki Atgetowi (choć chyba bez jego wiedzy) rozwinęła skrzydła, odkryła czym jest prawdziwa pasja.
Ale ta znajomość trwała krótko. Kiedy fotografka przyszła pokazać zdjęcia wykonane w czasie sesji okazało się, że jej znajomy odszedł z tego świata.

Berenice Abbott odkryła Atgeta dla świata i zachowała dla przyszłych pokoleń.
To dzięki jej wysiłkom i determinacji jego prace nie przepadły i co więcej – zostały docenione i zyskały sławę.
Atget dokumentował odchodzący świat paryskich ulic.
Abbott przeniosła pomysł na swój teren. Bowiem gdy wróciła na kontynent amerykański była zdumiona tempem i rozmachem zmian jakie nastąpiły w czasie jej nieobecności. Postanowiła zamknąć to w kadrze.

 

 

Przez blisko 10 lat zajmowała się swoim projektem życia – fotografowała Nowy Jork. Miasto, które w tym czasie, w latach 30-tych XX wieku przechodziło ogromne zmiany i rozwijało się niezwykle szybko. I Abbott udało się to udokumentować. Tak powstał słynny cykl ’Changing New York’, swoiste opus magnum tej amerykańskiej fotograf.
Cały tydzień wykonywała rozmaite zlecenia zarabiając na życie, ale jeden dzień zawsze należał tylko do jej Nowego Jorku. Wędrowała po mieście i fotografowała. Potrafiła zrobić wiele by zdobyć niezwykłe ujęcia.
Po wielu latach żałowała tylko jednego: że nie miała lepszego sprzętu.
Ale i tak zadziwia do dziś to co zdołała sfotografować w latach 20-tych i 30-tych i nieco później.

 

 

 

 

 

 

 

 

fot. Berenice Abbott

Później fotografowała też amerykańską prowincję, jednak ten projekt nie zyskał już takiego rozgłosu i uznania jak potret nowojorskiej metropolii. (Do tego cyklu zdjęć może wrócę za jakiś czas).

Nie opowiadam wam tutaj wszystkiego o Abbott także po to by zachęcić do własnego odkrywania tej postaci i jej fotografii. Ten tekst dopowie wam kilka szczegółów. Gorąco polecam tę stronę poświęconą fotografii Abbott.

 

 

fot. Berenice Abbott

* Oglądam właśnie świetny dokument BBC 'Historia fotografii. Geniusz zaklęty w zdjęciach’, który został wydany na dvd, a wcześniej można było go zobaczyć na kanale Planete. Jak obejrzę całość – zrecenzuję, ale już dziś wiem, że to rzecz warta ze wszech miar uwagi. Polecam każdemu kto, tak jak ja, lubi fotografię.

I like photo na facebooku – zapraszam.