W marcu minęło pięćdziesiąt lat od Powstania Tybetańskiego. Stało się ono początkiem końca Tybetu jako niezależnego państwa. Wielu ludzi zginęło, tysiące wybrało albo zostało zmuszonych do emigracji. I to bezpowrotnej. Wyjechali czy też uciekli to sąsiednich krajów albo i do Ameryki.
W styczniu tego roku tajski fotograf Bhanuwat Jittivuthikarn pojechał do Saranarth (Indie) by zrealizować pewien projekt. Projekt o nazwie ’Diaspora Smile’ (’Uśmiech diaspory’) miał na celu udokumentowanie życia Tybetańczyków na uchodźstwie. 45 osób w wieku 60-80 lat, które po raz pierwszy w życiu dostąpiło zaszczytu prywatnej audiencji u Dalajlamy.
Bhanuwat Jittivuthikarn uważa, że zachodni fotografowie nie są obiektywni, pokazują Tybetańczyków głównie jako ofiary, nieszczęśliwych ludzi. Zarzuca im sentymentalizm i swego rodzaju podglądactwo.
On chciał czegoś innego. I to mu się udało.
Fotograf nie znał tybetańskiego, nie mógł ze swoimi modelami porozmawiać, poznać ich losów.
Ale to nie było konieczne. Uśmiech wystarczył.
Poprzez te proste i mocne portrety ukazuje ludzi pogodzonych z losem.
Emanuje z nich wewnętrzny spokój i radość.
fot. Bhanuwat Jittivuthikarn
Więcej zdjęć z tego projektu tutaj.
Te zdjęcia mają w sobie jakąś siłę, napawają optymizmem.