Serge Gainsbourg i Jane Birkin. Niezwykła para.
Żyli i tworzyli razem. Nawet kiedy już nie byli ze sobą, nie mogli żyć bez siebie.
Książka Sylvie Simmons to fascynująca biografia, ciekawie napisana, choć trzeba przyznać z brytyjskiej perspektywy, a to bywa czasem irytujące. Trzeba podkreślić, że właściwie drugą autorką książki jest Jane Birkin, bo to jej słowa, jej wspomnienia znacząco współtworzą portret Gainsbourga i ich wspólnego życia.

Ale to nie tylko opowieść o słynnych ludziach, ale też o tym jak tworzy się legenda.
A i w tym, prócz pisania melodii i tekstów piosenek, był Serge niezły.
Bez skandali żyć nie potrafił, uzależniony nie tylko od papierosów czy alkoholu, ale i od nieustannego szumu wokół własnej osoby.

Opowieść uzupełniają zdjęcia. Najważniejsze, poza tym okładkowym które mówi całą prawdę o kreacji Serge’a, jest to zrobione przez Richarda Melloula.
Są razem, ale osobno. Każde patrzy w swoją stronę. Francuz i Angielka.
Dwie osobowości związane z sobą na zawsze.

 

fot. Richard Melloul

W książce jest ono czarno-białe, umieszczone tak, że ma się wrażenie, że patrzą oni na siebie. Znaczące.

Czy warto przeczytać tę książkę? Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, mam mieszane odczucia. Choć tak, warto. I jednocześnie dobrze jest mieć pod ręką internet, by posłuchać piosenek o których mowa, zobaczyć ludzi o których mowa i obejrzeć wszystkie te skandalizujące zdjęcia Serge’a i Jane.

 

Sylvie Simmons: Serge Gainsburg
Wyd. Marginesy

I like photo na facebooku – zapraszam.