Znalazłam go przypadkiem.
Uwielbiam takie przypadki i takie spotkania. I takie portrety.
Znalazłam tego fotografa i zaczęłam drążyć. Kim jest, co robi, dlaczego robi to co robi, dlaczego fotografuje, dlaczego to a nie co innego. Którędy wiodła go droga do fotografii? Czego w niej szuka?
Znalazłam odpowiedzi. I choćby niektóre stwierdzenia brzmiały banalnie, to ja mu wierzę. I chcę zobaczyć więcej, poznać lepiej. Mam nadzieję, że wy też.
Choć pewnie dla wielu to nazwisko nie jest ani odkryciem ani jakąś nowością.
Znalazłam go przypadkiem, choć być może od dawna go znać powinnam.
Mark Abrahams.
Oprócz tego, że zachwycił mnie swoimi fotografiami, to zachwycił również słowami. Piękna, a zarazem prosta jest jego opowieść.
Za dnia, na co dzień – kierowca ciężarówki. W wolnych chwilach fotograf pełen pasji poznania. Takie były początki.
Urodził się w Kalifornii, ale to Nowy Jork go ukształtował.
Pracował, poszukiwał, oglądał ludzi, ulice, wystawy. Zatrzymywał chwile.
Szukał TEJ chwili, szukał prawdy.
’Everything I’ve learned about life and places, I’ve learned through photography’.
'Wszystko czego nauczyłem się o życiu i miejscach, nauczyłem się poprzez fotografię’.
Fotografował, testował, sprawdzał sprzęt i swoje pomysły.
Uczył się, patrzył, próbował.
Doskonale wiedział czego chce.
Przyszły pierwsze zlecenia, magazyny coraz bardziej prestiżowe (Vogue, GQ), ludzie coraz bardziej znani.
W 2011 pierwszy album i duża wystawa.
Mark Abrahams fotografuje modę i znanych ludzi.
Mnie zafascynowały jego portrety. Są inne. Pokazują coś więcej. Prawdziwych ludzi? Duszę? To kim są naprawdę? To dość ryzykowne pytanie/teza, biorąc pod uwagę to, że wiele z tych postaci to aktorzy, celebryci, przywykli do tworzenia swojego wizerunku. Portrety Marka Abrahamsa pokazują nam ich z bliska, bardzo bliska, czasem widzimy fakturę skóry, piękno ciała. To że są to ludzie dobrze nam znani z filmów przestaje mieć znaczenie. Mamy wrażenie, że widzimy ich po raz pierwszy, jakby na nowo. I to nas zaciekawia, wciąga, zaczynamy się zastanawiać: kim oni są?
fot. Mark Abrahams
Jest w tych portretach jakaś PRAWDA. Są proste, czyste, bezpośrednie.
Jest chwila, ulotna i piękna.
Więcej? Portfolio znajdziecie tutaj, a tu wywiad przy okazji wystawy w Annie Leibovitz’s Studio.
fot. Mark Abrahams
I like photo na facebooku – zapraszam.