Jedno z tych zdjęć pojawiało się wciąż w skandynawskich wnętrzach, które z dużą przyjemnością oglądam i polecam na bliźniaczym blogu I like design. To ta dziewczynka z balonem czy też bańką mydlaną.
Drugie wciąż do mnie powracało. To czarny aniołek.

 

 

 

Nie wiem dlaczego, ale nie łączyłam początkowo tych dwóch obrazów ze sobą. Ten pierwszy wydawał się być grafiką, a nie zdjęciem.
Okazało się, że są to fotografie z serii ’Birthday Party’ Vee Speers.

 

 

 

Vee Speers jest Australijką, ale od wielu lat mieszka i tworzy w Paryżu. Studiowała sztuki piękne w Brisbane, ale ostatecznie zajęła się fotografią. Choć jak mówi: 'To nie ja wybrałam fotografię, to ona wybrała mnie’.
Dwa lata temu miała dużą wystawę swoich prac w Sztokholmie w Fotografiska Museet, stąd też zapewne jej popularność w Skandynawii.
W swoim dorobku ma już inne serie, poza 'Birthday Party’, ale zdjęcia z tego cyklu wydają mi się osobiście najbardziej interesujące, więc tym razem tylko o nim.

 

 

 

Pierwsze zdjęcie powstało przypadkiem, ale zostało dokładnie zaplanowane. Brzmi nieco jak paradoks, prawda?
Początkowo fotograf wcale nie myślała o cyklu zdjęć. Po prostu zrobiła przyjęcie urodzinowe dla swojej córki i obserwowała dzieci.
Później wpadła na pomysł sfotografowania córki, ale w bardzo określony sposób. Naszkicowała szybko pomysł. Następnie zorganizowała całą sesję.
Tak powstało zdjęcie dziewczynki z balonem, w nieco ekscentrycznej fryzurze wzorowanej na Marge Simpson.

Powstał pomysł na cały projekt, jak mówi sama Vee w rozmowie z 'The Guardian’: 'Pomyślałam, że dobrze było by zamrozić momenty dzieciństwa zanim moja córka stanie się nastolatką’.’ Projekt zaczął się rozrastać i żyć własnym życiem. Powstawały kolejne zdjęcia dzieci znajomych, przyjaciół, w zbliżonym stylu.

 

 

 

'Zaczęło to wyglądać dziwnie i interesująco. Wydaje się, że to poruszyło w ludziach jakąś właściwą strunę’.

 

 


'The Birtday Party to wyobrażenie świata rządzonego przez dzieci, a nie dorosłych – anarchistyczny świat związany ze sobą przez wymyślone przyjęcie.’

To nie są zwyczajne dziecięce portrety.
Są zbyt ponure, zimne, surowe.
Budują dystans, a jednak nie sposób ich zdecydowanie odrzucić.
Są niepokojące, choć czasem trudno dokładnie powiedzieć dlaczego.
A jednocześnie zachwycają i przyciągają swoim chłodnym pięknem.

 

 


'Moje zdjęcia są powiązane z ludzką kondycją, z całą złożonością tego kim naprawdę jesteśmy pod powierzchnią’.

Malarskie portrety powstały w technice cibachrome, stąd pewnie to moje złudzenie, że nie są to fotografie, a grafika.
Więcej zdjęć Vee Speers można przejrzeć tutaj.

 

 

 

 

fot. Vee Speers

I like photo na facebooku – zapraszam.