Alicia Vikander. To nazwisko i tę twarz znają zapewne kinomani. Jeśli nie znacie, to zwróćcie uwagę, bo to wielki talent i zapowiedź świetnej kariery, tworzonej rozważnie i świadomie (choć wystarczyłoby się pokazać kilka razy u boku swego chłopaka, Michaela Fassbendera; na przyjęcia i duże wydarzenia przychodzą razem, lecz fotografują się osobno – to znaczące). Ta młoda szwedzka aktorka i tancerka błyszczy na salonach, festiwalach, a co najważniejsze – skupia uwagę w filmach w których gra.
Alicia to supernowa, choć dorobek ma już całkiem spory. Moją uwagę zwróciła już jakiś czas temu w „Kochanku królowej”, gdzie nie ustępowała kroku aktorstwu Madsa Mikkelsena – ach, co to był za duet! W „Dziewczynie z portretu” biła na głowę Eddiego Redmayne’a i to za tę rolę zdobyła w tym roku Oscara mając zaledwie 27 lat! A skoro Oscar to splendor, sława i sesje zdjęciowe w magazynach.
Jedną z niedawnych sesji Alici można właśnie oglądać w brytyjskiej edycji „Vogue”.
Fotografował Alasdair McLellan.
Sesja w jakiś sposób przywodzi na myśl inną szwedzką aktorkę – Gretę Garbo. I choć te dwie kobiety różni bardzo wiele, to jedno łączy: talent i niezwykła fotogeniczność.
fot. Alasdair McLellan