Są tacy fotografowie i takie zdjęcia, z którymi mamy jakiś szczególnie emocjonalny związek. Może i dałoby się to racjonalnie wytłumaczyć, ale może nie jest to konieczne. Po prostu kochamy ich i już.
Pomimo różnych moich sympatii i zachwytów, które dobrze znają czytelnicy tego bloga, uświadomiłam sobie, że ten fotograf towarzyszy mi od lat, jeszcze chyba tych przedblogowych. Jego zdjęcia wycinałam z magazynów, wieszałam na ścianie, lubiłam mieć je w zasięgu wzroku, bo nie tylko zachwycały, ale po prostu poprawiały nastrój, wywoływały uśmiech.
Lubię jego poczucie humoru, ciepło, bystre i czułe oko, dostrzeganie małych i dużych absurdów.
To mistrz obserwacji i „decydującego momentu”, ceniony za swoje czarno-białe kadry.
Elliott Erwitt, bo to o jego osobie i dziele mowa, to fotograf dobrze znany i rozpoznawalny.
To jeden z najlepszych fotografów naszych czasów.
To me, photography is an art of observation.
It’s about finding something interesting in an ordinary place.
I’ve found it has little to do with the things you see and everything to do with the way you see them.”
– Elliott Erwitt
Dla mnie fotografia to sztuka obserwacji.
To znajdowanie czegoś interesującego w zwyczajnym miejscu.
Wiem, że ma to mało wspólnego z rzeczami które widzimy i bardzo wiele wspólnego z tym jak je widzimy.
Erwitt urodził się w Paryżu, w rodzinie imigrantów. Dzieciństwo spędził w Mediolanie, by powrócić do Paryża, skąd krótko przed II wojną światową wraz z rodzicami wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Tam zafascynowany magią kina, studiował fotografię i reżyserię filmową. Po latach spędzonych w słonecznej Kalifornii, zamieszkał w Nowym Jorku.
To człowiek, który w życiu po prostu ma szczęście. I talent.
Szczęśliwie spotkał ludzi, którzy zaprosili do legendarnej agencji Magnum. Pracując dla Magnum jako fotoreporter Erwitt zwiedził niemal cały świat. Był także w Polsce.
Fotografuje nie tylko w czerni i bieli, analogowo, choć to z tych zdjęć jest najbardziej znany.
Słynie z miłości do psów, które często są bohaterami jego zdjęć.
A ja powracam do Erwitta, ponieważ od niedawna jestem szczęśliwą właścicielką znakomitego albumu „Elliott Erwitt. Personal Best”. Są tu wszystkie najlepsze jego zdjęcia, w tym wiele moich ulubionych. A wiele też odkryłam dla siebie po raz pierwszy. Jednymi i drugimi właśnie się z wami dzielę.
fot. Elliott Erwitt
Jeśli zastanawiacie się nad prezentem dla bliskiej wam osoby to podpowiadam: „Elliott Erwitt. Personal Best”.
Całe mnóstwo pięknie wydanych, ciekawych albumów, nie tylko o fotografii znajdziecie w księgarni Foliobooks.pl.
Polecam zajrzeć, a w razie potrzeby podpowiem parę innych tytułów (po prostu napisz do mnie).