Jacques Henri Lartigue – genialne dziecko fotografii?
Tak, tu konieczny jest znak zapytania.

Jeśli kiedykolwiek słyszeliście o Lartigue’u to z całą pewnością takie będzie wasze pierwsze skojarzenie. Kolejne to: radość, dobra zabawa, spontaniczność, talent, ciekawość, eksperymenty, pasja. I o ile są one zgodne z prawdą, o tyle określanie Jacquesa Henri Lartigue’a genialnym dzieckiem jest może nie tyle grubym nieporozumieniem, ile świadectwem tego jak mocno zapadła nam w pamięć pewna szczegółowo opracowana kreacja, będąca zarazem argumentem koniecznym w skonstruowaniu pewnej teorii pewnego bardzo wpływowego krytyka i kuratora.

Ale od początku.

 

wynalezienie artysty

 

Oto trzymam w rękach książkę „Jacques Henri Lartigue. Wynalezienie artysty” wydawnictwa Czysty Warsztat. Zapowiada się intrygująco. Pamiętam bowiem mój zachwyt wystawą fotografii Francuza, która kilka lat temu miała miejsce w moim mieście. Czyste spojrzenie, autentyczność, atmosfera dobrej zabawy, radość zapisywania otaczającego świata, a jednocześnie wyraźnie wyczuwalna tęsknota do czasów, które minęły: czasów dzieciństwa, młodości, do czasów belle epoque.
Oto Lartigue, jakiego zapamiętałam: beztroski mały łobuz z aparatem w ręce.

„Jacques Henri Lartigue. Wynalezienie artysty” to skrupulatnie udokumentowana opowieść o fotografie, jego fascynacjach, ambicjach, pracy. To także interesująca opowieść o początkach fotografii, a także kina, o rozwoju techniki i przemianie świata. Opowieść o czasach i o sposobie życia uprzywilejowanego i bogatego środowiska. Opowieść o zainteresowaniach, które stawały się pasją. O pasji, która niekoniecznie stawała się pracą, zawodem.
To także fascynująca opowieść o tym jak przemyślnie skonstruowano pewien mit, za zgodą i współudziałem samego Lartigue’a.

 

JH Lartigue1


Zastanawiam się czy powinnam w tej recenzji zdradzać pewne szczegóły. Chciałabym bowiem, żebyście sięgnęli po tę książkę, ponieważ jest to nie tylko portret artysty, ale i pewnych czasów. Autor, Kevin Moore, włożył niezwykle dużo pracy w nakreślenie tła, które jest równie ciekawe co sam fotograf.
Bywa, że autor zbyt szczegółowo i skrupulatnie wchodzi w detale, ale podejrzewam, że wymagał od niego tego format pracy naukowej. Ale bez obaw, przebrniecie (albo pominiecie) te fragmenty, nie ma ich aż tak znowu wiele.

Powróćmy do pytania zadanego na początku – czy Jacques Henri Lartigue był genialnym dzieckiem fotografii?
Otóż odpowiedź jest dwojaka.
Tak, był. Według mitu stworzonego przez Johna Szarkowskiego, kuratora MoMa i autora jego pierwszej wystawy.
Nie, nie był. Owszem był zdolny, miał talent, sprzyjały mu okoliczności, ale nie był geniuszem.

Jacques Henri Lartigue urodził się w zamożnej rodzinie. Jego ojciec był przedsiębiorcą, pasjonował się techniką, a że był to czas różnych nowinek to wiele z nich sprawdzał osobiście. Początek drogi genialnego dziecka fotografii to towarzyszenie ojcu w jego przygodzie z fotografią. Mały chłopiec był zafascynowany wynalazkiem, szybko się uczył i dobrze bawił. Był kilkuletnim dzieckiem kiedy otrzymał od ojca w prezencie pierwszy własny aparat fotograficzny, a potem kolejny i następny. Dziś może to nie robi żadnego wrażenia, ale pamiętajmy, że mamy początek XX wieku i mało kto daje dzieciom do rąk taką „zabawkę”. Chłopak szybko zyskuje dużą sprawność obsługi sprzętu, doskonali warsztat, pyta, poszukuje, uczy się.

Obiektyw kamery Lartigue skierował na swoich bliskich, przyjaciół, rodzinę. Dokumentował życie spokojnego, dostatniego życia rodziny. To fotografia momentalna, co wcale nie znaczy, że przypadkowa czy niezaaranżowana. Przeciwnie. Coraz częściej były to zaplanowane kadry, pomagał mu w tym rysunek. Szkice Lartigue’a są także zapisem jego pracy twórczej, notatkami, a równolegle pisany dziennik pozwala przyjrzeć się bliżej procesowi konstytuowania się artysty.

 

JH Lartigue2

 

JH Lartigue3

 

JH Lartigue10

 

JH Lartigue14

 

JH Lartigue11

 

Bogate środowisko z którego pochodził i jego sposób życia wpłynęły na młodego fotografa w sposób znaczący. Czytając, wyraźnie dostrzegamy, że pewne elementy wcale nie były odkrywcze, nowe, a tylko dobrze i mądrze wykorzystane, przetworzone. Nie odbiera to przyjemności oglądania zdjęć Lartigue’a, a jedynie uświadamia, że fotograf płynął na fali, był dzieckiem swoich czasów.
To co i jak fotografował Lartigue wynikało zarówno z tego co interesowało go osobiście, jak i jego jako młodego bogatego człowieka, dla którego pewne rozrywki były na wyciągnięcie ręki. Niemały wpływ zarówno na tematykę jak i formę jego młodzieńczych fotografii miały magazyny ilustrowane, gdzie promowano fotografię amatorską, a także pisano o sporcie i modzie, publikowano pierwsze reklamy.

Fotografowanie było totalną obsesją młodego Lartigue’a. Fotografował, wywoływał lub zlecał wywołanie, kadrował, układał zdjęcia w opowieści tworząc własne albumy fotograficzne. Z czasem też sam zaczął proponować swoje zdjęcia magazynom ilustrowanym. Ale to wciąż brzmi zbyt błaho i słabo w przypadku, gdy mamy do czynienia z prawdziwym pasjonatem, który był o pół kroku do tego by już wtedy zostać zawodowcem. Którym jednak zostać nie było mu wolno. Co innego zostać malarzem, artystą, to tak, to się godzi.
I tak się też stało w późniejszych latach.

 

JH Lartigue5

 

JH Lartigue6

 

JH Lartigue7

 

JH Lartigue8

 

JH Lartigue9

 

JH Lartigue13


Lartigue’a fascynował reportaż, śledził wydarzenie sportowe, fotografował je (np. wyścigi samochodowe). Bystro, a zarazem z lekką ironią przyglądał się i dokumentował życie towarzyskie: spotkania, spacery, obowiązującą modę.
Z czasem najbardziej intrygującą kwestią staje się dla niego przedstawienie ruchu. Nic więc dziwnego, że od statycznej i ograniczonej w swoich środkach fotografii przerzuca się na kino. Kino dopiero co się rodzi, pierwsze seanse gromadzą wielu ciekawskich. Lartigue był wśród nich, do kina chodził nałogowo, a wkrótce sam zaczął realizować własne krótkie filmy. Kamerę dostał w prezencie od ojca. Kino interesuje go jako medium i jako narzędzie. Choć fotografii nie porzucił.

Nie, Lartigue nie był genialny. Był zdolnym, bystrym, inteligentnym i ciekawym dzieckiem. Otwartym na świat i wynalazki. Człowiekiem, który, i owszem, ulegał pewnym wpływom, i który nie był wolny od ograniczeń, ale który potrafił mądrze wykorzystać wszystko to co otrzymał od losu. Sprytnie potrafił dostosować popularne trendy wizualne do własnych potrzeb, doskonale opanował warsztat pracy fotografa i robił naprawdę dobre zdjęcia.

To skąd ten mit?
Zasadne pytanie, bo gdyby nie przypadek (czy rzeczywiście taki przypadkowy?), o Lartigue’u być może nigdy byśmy nie usłyszeli. Może jako o Lartigue’u – malarzu, którym rzeczywiście został, ale nie o Lartigue’u – fotografie.

 

JH Lartigue15

 

JH Lartigue16

 

JH Lartigue17

 

JH Lartigue18

 

Choć pochodził z zamożnej rodziny, to życie zmusiło go do podjęcia pracy zawodowej. Malował, wystawiał, sprzedawał, odnosił sukcesy. W latach 50. skończył z malarstwem, by na powrót zająć się fotografią. Fotografował dla pism… religijnych – klasztory, kościoły. Z czasem odkurzył też starsze fotografie, z czasów dzieciństwa i młodości, które opublikowano we Francji w jednym z magazynów.

W tym samym mniej więcej czasie zmieniała się Ameryka. W zacnej MoMA nastał czas Johna Szarkowskiego, który swoją osobowością naznaczył rozwój fotografii współczesnej.

Lartigue popłynął do Stanów na zaproszenie znajomego. W drodze powrotnej postanowił jeszcze odwiedzić Nowy Jork, by spotkać się z pewnym człowiekiem. I to przypadkowe/nieprzypadkowe spotkanie stało się początkiem sławy francuskiego fotografa. Jego zdjęcia najpierw opublikował magazyn LIFE, a niedługo potem John Szarkowski otworzył wystawę jego zdjęć w Museum of Modern Art. I to Szarkowski, poprzez opowieść, teorię, a także określoną konstrukcję wystawy stworzył tego Lartigue’a – genialne dziecko fotografii.

 

JH Lartigue19

 

JH Lartigue20

 

fot. Jacques Henri Lartigue

Niezależnie od tego jakie jest nasze zdanie o Lartigue’u i jego fotografii, czy chcemy uważać go za małego geniusza czy też nie, warto poznać szerszy kontekst. Także po to, by lepiej, na nowo, odczytać jego zdjęcia, lepiej poznać i zrozumieć fenomen Jacquesa Henri Lartigue’a – fotografa, który nie przestaje fascynować. Książka „Jacques Henri Lartigue. Wynalezienie artysty” z całą pewnością nam w tym pomoże.

 

Kevin Moore: Jacques Henri Lartigue. Wynalezienie artysty.
Wydawnictwo Czysty Warsztat, 2015


Dziękuję wydawnictwu Czysty Warsztat za książkę i możliwość jej zrecenzowania.