Wiosną 2010 roku w Zatoce Meksykańskiej wybuchła platforma wiertnicza Deepwater Horizon należąca do koncernu BP, powodując jedną z największych katastrof ekologicznych naszych czasów. Środowisko naturalne regionu zostało zniszczone, niemal milion ptaków i innych zwierząt zginęło. Ucierpieli też ludzie. Wyciek ropy udało się zatrzymać dopiero pół roku później. Konsekwencje odczuwalne są do dziś.

Winny był człowiek. Jego chciwość, ale też nieuważność, ignorowanie sygnałów ostrzegawczych.
A potem już cały świat bezsilnie przyglądał się katastrofie.

Powstało wiele zdjęć uwieczniających ten czas. Niektóre pamiętam z wystawy World Press Photo, nie sposób ich zapomnieć.

Franca Sozzani, bezkompromisowa i odważna redaktorka włoskiego „Vogue” nie pozostała obojętna i nie zamierzała milczeć. Zatrudniła znakomitego fotografa Stevena Meisela i zrealizowała sesję, jakiej jeszcze nie było. „Water and Oil”.

Trudno ją nazwać sesją mody. Ona nazwała ją reportażem.
Zdjęcia budziły wstręt, obrzydzenie, w żadnym stopniu nie były ładne.
Miały wywołać wstrząs i trwogę. Były protestem, krzykiem.

Utrzymane w szaro-burej tonacji kadry przedstawiały martwy pejzaż po katastrofie.
Leżąca na kamienistym wybrzeżu Kristen McMenamy z trudem łapie powietrze, krztusi się wodą i leży bezwładnie, próbując przeżyć. Jest brudna, tak jak woda, powietrze i ziemia jakie ją otaczają. Czas apokalipsy.
A przecież to tylko zdjęcia… A przecież to wydarzyło się naprawdę.

fot. Steven Meisel