Niemal każdy, kto interesuje się historią fotografii, zna dobrze to nazwisko.
August Sander, fotograf niemiecki.
„Po wojnie rozpoczął realizację ogromnej, nigdy nieukończonej pracy, która miała nosić tytuł Menschen des 20. Jahrhunderts. Miała ona być dokumentacją, przedstawiającą szerokie spektrum ludzi żyjących w XX-wiecznych Niemczech. Zdjęcia podzielone miały być na siedem grup, odpowiadających siedmiu klasom społecznym. Sander zamierzał zatem sportretować zarówno chłopów, robotników i bezrobotnych, jak i studentów, artystów i polityków. Część zdjęć z planowanych pięciuset opublikował w wydawnictwie zatytułowanym Znak czasu (Antlitz der Zeit). Zamieszczone tam fotografie cechuje prostota i bezpośredniość, staranna kompozycja i oświetlenie. Zdjęcia są pozowane, a modele, umieszczeni w swoim naturalnym środowisku (np. cukiernik w kuchni przy pracy), często patrzą wprost w obiektyw.” Tyle o projekcie życia Sandera pisze wikipedia, więcej można przeczytać także tutaj.
Wybrane zdjęcia obejrzeć można tutaj.
fot. August Sander, Michael Somoroff
Sander to mistrz portretu bezpośredniego. Każdy jego bohater był fotografowany podobnie, niezależnie od statusu społecznego.
Te portrety są fascynujące.
I powracają, czy też raczej znikają, w projekcie pewnego nowojorskiego fotografa.
Michael Somoroff wybrał kilka ikonicznych fotografii Sandera i korzystając z najnowszych technologii wymazał ludzi z kadrów. To co było głównym tematem, treścią – zniknęło. Projekt nazwał Absence of Subject – Nieobecność podmiotu.
A jednak nie wszystko zniknęło, fotografie przemawiają do nas nadal, ową nieobecnością, brakiem.
Wymazywanie to nie jest aktem zaprzeczenia istnienia, chęcią wymazania wybranych postaci z historii, jak to bywało w niektórych materiałach dokumentalnych czy propagandowych (i pewnie zdarza się i dziś). Cel tego wymazywania był inny. Wymiar był filozoficzny, egzystencjalny, a nie historyczny czy polityczny. I żaden dyktator nie miał w tym przypadku nic do powiedzenia.
Nie chodziło tu także o brak szacunku wobec Sandera, przeciwnie, jest to osobliwy rodzaj hołdu, rozmowa poprzez sztukę, poprzez obraz.
Somoroff zaczął swoją pracę w 2000 roku, projekt zajął mu w sumie 7 lat. Współpracował przy nim z wnukiem słynnego fotografa – Julianem Sanderem.
“The idea that drove ‘Absence’ is that there is a philosophical discussion in terms of our existential condition, ” Somoroff told me. “What really is our relationship to God or our relationship to being? The answer to that – universally found in all religions – is that we are a part of a whole. In so being, we are an expression of a lack. In essence, ‘Absence of Subject’ is about that lack.”
„Ideą, która stoi za 'Nieobecnością’ jest filozoficzna dyskusja o naszej kondycji egzystencjalnej,” powiedział mi Somoroff. „Co naprawdę jest naszą relacją z Bogiem albo naszą relacją względem istnienia? Odpowiedzią jest – znalezione we wszystkich religiach – to, że jesteśmy częścią całości. I jako takie istnienie, jesteśmy wyrazem braku. W istocie, 'Nieobecność podmiotu’ jest o braku.” [cyt. z newyorker.com; tł. moje]
fot. August Sander, Michael Somoroff
Coś jednak każe mi się zapytać: czy to jeszcze fotografia? A może raczej jej brak?
Może to po prostu projekt artystyczny? Bo jednak trudno powiedzieć, że Somoroff fotografował. Podjął pewne działania, by zrealizować projekt, ale czy w tym przypadku był jeszcze fotografem?
fot. August Sander, Michael Somoroff
Ale można by tu zarazem otworzyć szeroką dyskusję na temat współczesnej fotografii w ogóle, czym jest, jakie są jej granice, na ile rozwój technologii sprawił, że od fotografii czystej jesteśmy już bardzo daleko i że coraz częściej oglądamy połączenie fotografii i grafiki. Na blogu brak na to miejsca, ale warto się zastanowić nad tą kwestią.
I like photo na facebooku – zapraszam.