To spotkanie zaczęło się od zdjęcia idealnego na weekend.

 

 

Fotografia, zrobiona prawdopodobnie w Amsterdamie, zaprasza do odpoczynku.
Leniwa niedziela – tak można by zdjęcie zatytułować.

Jego autorką jest Eva Besnyö (1910–2003), fotografka holenderska urodzona na Węgrzech. Jej życie, tak prywatne jak i artystyczne, wyznaczyły trzy miasta. Budapeszt. Berlin. Amsterdam.
To tam wydarzyły się rzeczy istotne.

Budapeszt to początek.
Tu przyszła na świat, tu uczyła się fotografować w studio Józsefa Pécsi.

 

 

Berlin to dojrzewanie i przebudzenie artystyczne.
Przyjechała tu mając 20 lat wraz z grupą fotografów. László Moholy-Nagy, Martin Munkácsi, György Kepes i Endre Friedmann (czyli Robert Capa) pojawili się w Berlinie w 1930 roku i trafili w sam środek artystycznego świata. I choć spędziła tu tylko dwa lata, naznaczyły one jej twórczość i myślenie o fotografii.

 

 

 

Amsterdam to wszystko co najważniejsze.
Z Berlina musiała uciekać, bo nacjonalizm robił się coraz bardziej niebezpieczny i szybko rósł w siłę, a Eva była Żydówką.
Amsterdam stał się jej domem już na zawsze. Tu trafiła w niezwykle twórcze środowisko awangardowych artystów. Uczestniczyła w wielu wystawach, otworzyła własne studio i dość szybko stała się znaczącą postacią holenderskiej sceny artystycznej.

 

 

 

Evę Besnyö zawsze interesował człowiek. Dlatego jej zdjęcia zatrzymują w kadrze dziejące się życie. Często i chętnie fotografowała dzieci. Bystrym okiem obserwowała otaczający ją i zmieniający się świat.
To zdjęcie cygańskiego chłopca należy do najbardziej znanych jej kadrów.

 

 

W czasie wojny musiała się ukrywać, ale przetrwała (jej ojciec nie miał tyle szczęścia, zginął w Auschwitz).
Późniejsze lata przyniosły artystyczną zmianę: zmuszona była porzucić reportaż i fotografię uliczną na rzecz prac komercyjnych.
W 1955 roku jej zdjęcia pojawiły się na słynnej wystawie 'Family of Man’.
W latach 70. Eva Besnyö zaangażowała się w holenderski ruch kobiecy 'Dolle Mine’.
Fotografowała niemal do końca życia.

 

fot. Eva Besnyo

Mam wrażenie, że Eva Besnyö wymyka się jednoznacznej ocenie.
Kiedy w 2012 roku odbyła się jej pierwsza retrospektywna wystawa w paryskiej Jeu de Paume, John Yau w swojej recenzji napisał:

„Ranging from the experimental to the photojournalistic, from street scenes to portraits, and from new architecture to the aftermath of the aerial bombardment of Rotterdam, July 1940, Besnyö explored the different terrains that photography was opening up, while at the same time helping to define them. The various bodies of work make it difficult to characterize her… she seems to have no signature body of work, which is one of her abiding strengths. Just when you think you have gotten some sense of her, she slips through your fingers.”

„Począwszy od fotografii eksperymentalnej po reportaż, od scen ulicznych po portrety, od nowej architektury po następstwa lotniczego bombardowania Rotterdamu w lipcu 1940, Besnyö eksplorowała różne tereny, na które fotografia się otwierała, próbując jednocześnie je zdefiniować. Ta różnorodność jej prac powoduje, że trudno ją zdefiniować… wydaje się jakoby nie miała własnego podpisu, co jest jej siłą. Kiedy myślisz, że masz już jakieś pojęcie o niej, ona wymyka się przez palce.”

 

Eva_Besnyo9

fot. Eva Besnyo

Więcej o tej fotografce można przeczytać tutaj.

I like photo na facebooku – zapraszam.