Elliott Erwitt. To niewiarygodne, że jeszcze o nim nie pisałam na blogu.*
Może niebawem więcej, choć z pewnością znacie jego zdjęcia. Polecam przejrzenie jego strony – Elliott Erwitt – to zawsze ogromna przyjemność.
Dziś tylko jedno zdjęcie, więcej może wkrótce.
Przeglądając jakiś magazyn natrafiłam na nie, przewróciłam jedną kartkę, drugą (bo kadr znajomy), ale nie, coś nie dawało mi spokoju – chciałam raz jeszcze spojrzeć na ten nowojorski pejzaż i zapatrzeć się tak jak ta kobieta. Wróciłam do tej fotografii.
Jest tu jakaś tajemnica, niedopowiedzenie.
Może przez to zamglenie pejzażu, a może dlatego, że nie widzimy twarzy kobiety.
Taki niedzielny spacer, jesienna melancholia.
fot. Elliott Erwitt
* A jednak nie – była chwila szczęścia, i był autoportret. Nie jest źle.
I like photo na facebooku – zapraszam.