Jak co roku, znów na ostatnią chwilę, powędrowałam do poznańskiego Zamku by obejrzeć zdjęcia, które wygrały tegoroczną edycję World Press Photo. Zaglądając na wystawę od wielu lat wiem dobrze czego się spodziewać. Ale nie zmienia to faktu, że fotografie które oglądam poruszają, szokują, zaskakują.
W tym roku było kilka takich kadrów na które po prostu nie mogłam patrzeć. To bolało. Ta wystawa to trochę test wrażliwości widza. A ja? Właściwie po co tam idę? Dlaczego chcę oglądać obrazy pełne przemocy, niewyrażalnego bólu, rozpaczy, smutku, tragedii? Śmierć, krew, upadek, wojna, choroba. Nie wiem po co mi to. Może żeby docenić to co mam, żeby nie narzekać, tylko cieszyć się życiem? Nie wiem czy to właściwa odpowiedź, szukam nadal. Zresztą to nie moje motywacje są ważne, najważniejsze są zdjęcia. Zdjęcia w formacie rzadko przeze mnie oglądanym, przez co odbiór staje się bardziej bezpośredni, intensywny, szczegóły wyraźniejsze, efekt oddziaływania nieporównywalnie większy.
WWP to spotkanie z fotografią i ze współczesnym światem w jego najtrudniejszych momentach. Światem takim jakim jest, dalekim od tego co serwują nam kolorowe magazyny. Światem brutalnym, brzydkim, złym. Choć to tylko część prawdy, część ekspozycji. I pamiętać trzeba że mamy tu do czynienia z fotografią prasową, zdjęcia muszą być mocne, wyraziste, pełne treści.
Oprócz reportaży z czasów wojny (w tym roku zdominowała temat Syria), na wystawie można obejrzeć także zdjęcia w kilku innych kategoriach. Zawsze interesuje mnie portret, tym razem zaciekawiło też „Życie codzienne”.
Patrzę zatem.
Patrzę na czyiś wakacyjny poranek i zdjęcie przypominające wiele podobnych sytuacji.
Patrzę w oczy kobiety w moim wieku, która na utrzymanie rodziny zarabia prostytucją.
Patrzę na człowieka, który modli się przed posiłkiem złożonym z hamburgera.
Patrzę na zniekształcone twarze niczym z obrazów Picassa.
Patrzę na zawodników sumo i na koszykarki trenujące z narażeniem życia.
Patrzę na zupełnie białą dziewczynkę.
Patrzę na ciemnoskóre prostytutki i ich miejsca pracy.
Patrzę na małego chłopca, który przeżył samobójstwo swojej rodziny.
Patrzę na chłopaka, którego siostra poznaje na nowo przez fotografowanie go.
Patrzę na małe dzieci pozostawione przez rodziców, którzy wyjechali za pracą.
Patrzę na ludzi, którzy przetrwali tsunami i próbują żyć dalej.
Patrzę na dzieci uczące się pod mostem.
Patrzę, patrzę, patrzę…
Patrzę odważnie, przyglądam się szczegółom, odchodzę by spojrzeć z daleka.
Tylko reportaż o kobiecie z dzieckiem oblanej kwasem przez męża omijam.
Już nie mogę patrzeć. Dość.
W centrum zawsze pozostaje człowiek. Jego twarz, jego los, jego świat.
Mimo, że nadrzędne są tu world/press/photo czyli świat/prasa/fotografia.
Niektóre zdjęcia były niemal symboliczne, inne niejako na przekór temu co pokazywały wydawały się być poetyckie.
Cieszą polskie akcenty i sukces dwóch fotografek – Anny Bedyńskiej i Iwony Szwarc. Trudno o tym nie wspomnieć.
I jak zwykle, są takie kadry które ze mną zostały na dłużej, tuż pod powiekami.
Kilka z nich poniżej.
fot. Nemanja Pančić
fot. Altaf Quadri
fot. Majid Saeedi
fot. Micah Albert
fot. Dominic Nahr
fot. Daniel Berehulak
fot. Yongzhi Chu
fot. Anna Bedyńska
fot. Stephan Vanfleteren
fot. Ananda van der Pluijm
W Poznaniu wystawa dziś się zakończyła, ale rusza dalej w trasę po Polsce. Jeśli trafi do waszego miasta idźcie, zobaczcie. Naprawdę warto.
A wszystkie nagrodzone i wyróżnione zdjęcia można oglądać na stronie World Press Photo.
I like photo na facebooku – zapraszam.