Rene Burri to jeden z najważniejszych fotografów drugiej połowy XX wieku.
Ten szwajcarski fotograf dla wielu jest autorem słynnego zdjęcia Che Guevary z cygarem, ale ja najbardziej lubię to zdjęcie poniżej. (Ale o tym już kiedyś wspominałam).

 

 

Burri przyszedł na świat w 1933 roku w Zurychu. Tam studiował w School of Applied Arts, później odbywał służbę wojskową w trakcie której zajmował się filmem jako dokumentalista, ale też w tym właśnie czasie w jego ręce wpadła Leica. Portrafił ją docenić, bo fotografował w zasadzie od dziecka. Jedno z jego najwcześniejszych zdjęć to ujęcie Winstona Churchilla z czasie wizyty w Zurychu. Fotograf miał wówczas lat 13.

Lata 50-te to dla Burri czas wielu podróży po świecie od Bliskiego Wschodu przez Europę aż po daleką Japonię czy Brazylię. Jego zdjęcia chętnie publikowały magazyny ilustrowane takie jak 'Life’, 'New York Times’, 'Paris Match’ czy 'Look’, 'Stern’.
W 1959 rozpoczął pracę dla agencji Magnum.
Od tego momentu zamknął w kadrach zbrojne konflikty z Kambodży, Korei, Wietnamu, Egiptu, Syrii, Libii i Chin.
Często wspomina się jego reportaż w powojennych Niemiec. Album powstał niedługo po tym jak Niemcy i Europę przedzielił słynny berliński mur.
Porównywanie go z 'Amerykanami’ Roberta Franka jest nieco na wyrost, ale album pozostaje interesującym dokumentem swego czasu.

Rene Burri jest wybitnym dokumentalistą, ale równie znakomitym portrecistą.
Bo w centrum jego fotografii jest zawsze człowiek.

 

 

 

 

 

Ale zafascynowała go także współczesna architektura.
Stąd jego znajomość z Le Corbusierem, Luisem Barraganem i Oskarem Niemeyerem oraz album 'Brasilia’.
Znakomite są jego zdjęcia, na których pokazuje monumentalne piękno nowoczesnych budynków kontrastując je z nieco zagubionymi w tym krajobrazie istotami ludzkimi.

 

 

 

 

A dlaczego wspominam tego fotografa?
A to dlatego, że w moje ręce wpadła publikacja '100 Photos of Rene Burri’ wydana przez Reporters Without Borders. I tak sobie myślę, że jeśli nie macie w waszych zbiorach albumu z fotografiami Burri to na początek warto sięgnąć po to wydawnictwo.
Szukajcie na półce czasopism fotograficznych w empiku. Na okładce ta twarz.

 

 

Tak, to właśnie to słynne zdjęcie Che.
(Choć mi on do złudzenia przypomina George’a Clooneya – podobny, no nie?)

Ale by Rene Burri nie kojarzył wam sie wyłącznie z Che to jeszcze dwa kadry.
Pierwszy z Chin, drugi z Meksyku.

 

 

fot. Rene Burri

A jeszcze więcej zdjęć Burri znajdziecie na stronie agencji Magnum. Zajrzyjcie koniecznie.

I like photo na facebooku – zapraszam.