Tak jak zapowiedziałam na facebookowym profilu bloga dziś o Leo Fuchsie, autorze tego fantastycznego zdjęcia Shirley MacLaine z córką.
To nie kadr z filmu, choć w zasadzie mógłby nim być, ale prywatne foto z pobytu w Paryżu.
Bardzo je lubię, bo ma w sobie czystą radość.
A zrobił to zdjęcie Leo Fuchs.
Czy to nazwisko coś wam mówi? Jeśli nie, to już opowiadam.
Piszą o nim hollywoodzki weteran, ale według mnie nie brzmi to dobrze. Leo Fuchs to człowiek, który spędził na planach filmowych blisko 40 lat, z czego połowę fotografując. To w jego kadrach znajdziecie świat złotej ery Hollywood lat 50-tych i 60-tych.
Fotografował takie legendy kina jak Audrey Hepburn, Paul Newman, Gregory Peck, Marlon Brando, Cary Grant, Sean Connery, Shirley MacLaine, Rock Hudson czy Frank Sinatra, na planach filmowych takich reżyserów jak Alfred Hitchcock, Billy Wilder, Otto Preminger, Fred Zinnemann, Robert Mulligan. Tylko pozazdrościć.
Leo Fuchs miał status 'special photographer’ co oznaczało otwarte drzwi na niemal wszystkie plany filmowe Europy i Ameryki Północnej. Jego zdjęcia często gościły na łamach magazynów takich jak 'Life’, 'Paris Match’ czy 'Look’.
Ale Fuchs miał też niezwykły dar. Oprócz tego, że potrafił być niezauważalny na planie, to jednocześnie miał w sobie coś takiego, że ludzie mu ufali. To dzięki temu powstały zdjęcia, które ujmują nas bezpośredniością, intymnością. Fotograf był akceptowany i lubiany, z wieloma gwiazdami przyjaźnił się przez długie lata. Być może dlatego, że potrafił zdobyć zaufanie. Choćby tym, że zanim przesłał zdjęcia agentowi napierw pokazywał je aktorowi/aktorce.
Leo Fuchs (1929 – 2009) urodził się w Wiedniu, w rodzinie żydowskiej. W 1939 zawitał do Nowego Jorku.
Mając naście lat sprzedał swoją pierwszą fotografię z wizyty Eleanor Roosevelt za 5 dolarów i niedługo później rzucił szkołę.
Zaczął pracować jako fotograf. Początkowo fotografował w nocnych klubach na Broadwayu, by z czasem fotografować mniejsze i większe gwiazdy.
Do Hollywood trafił dzięki Rockowi Hudsonowi, z którym pracował w Rzymie na planie filmu 'Kiedy nadejdzie jesień’ (Come September) i którego wielokrotnie uwieczniał później na swoich zdjęciach. Od tego momentu pracował dla słynnych hollywoodzkich studiów filmowych. Ale przeprowadził się do L.A. dopiero w 1961 roku. W latach 60-tych oprócz fotografii zajął się także produkcją filmów.
Tak patrząc na te zdjęcia tak sobie pomyślałam, że strasznie mu zazdroszczę. Fajnie było by móc stanąć mu za plecami, być na planie 'Zabić drozda’, pogawędzić chwilę z Gregory Peckiem, pośmiać się z Shirley MacLaine, zajrzeć w błękitne oczy Paula Newmana.
Wiem, że niektóre nazwiska tych gwiazd wielu z was pewnie nic nie mówią, a Hollywood kojarzy się raczej z celebrytkami i filmami średnich lotów. Ale może właśnie dlatego warto wrócić do starych filmów i do niegdysiejszych hollywoodzkich sław, ludzi dziś nazywanych ikonami kina. Nawet jeśli nie macie ochoty oglądać filmów sprzed pół wieku, to zdjęcia Leo Fuchsa obejrzeć warto.
Warto dodać, że sporą część dorobku Fuchsa można znaleźć w książce ’Leo Fuchs: Special Photographer from the Golden Age of Hollywood’, która dostępna jest w księgarni Amazon, a przejrzeć można ją tutaj.
fot. Leo Fuchs
I like photo na facebooku – zapraszam.
ps. uwaga! nie mylić fotografa Leo Fuchsa z innym człowiekiem o tym samym nazwisku (ur. 1911), który był żydowskim aktorem urodzonym w Polsce, grającym w jidisz i po angielsku.