O tym niezwykłym fotograficznym odkryciu pisałam w 2009 roku w notce ’Vivian Maier – fotograf odnaleziona przypadkiem’. Pisząc tamtą notkę opierałam się na tych informacjach, które znalazłam na blogu jej poświęconym. Dziś wracam do tematu także dzięki filmowi, który ktoś mi podesłał (wielkie dzięki!).

 

 

Vivian Maier jest swego rodzaju fenomenem, tajemnicą.

Urodziła się w Nowym Jorku, w rodzinie austriacko-francuskich imigrantów. Dorastała jednak we Francji. Po powrocie do Stanów zamieszkała w Chicago, pracując przez blisko 40 lat jako opiekunka do dzieci.
Była też krytykiem filmowym, socjalistką, feministką.
I fotografem.

Nie rozstawała się z aparatem fotograficznym.
Prawdopodobnie jako fotograf była samoukiem, ale dobrze znała mistrzów fotografii – świadczą o tym książki, albumy, które posiadała.

 

 

 

 

Fotografowała życie w dużych amerykańskich miastach: Nowym Jorku, Chicago.
Ale pojawiają się też zdjęcia z jej podróży po świecie (może więc nie żyła aż tak skromnie, skoro mogła sobie pozwolić na dalekie podróże?). Większość udostępnionych fotografii jest czarno-biała, choć pojawiają się też kolorowe kadry.

To fotografia uliczna.
Fotograficzny zapis miejsca i czasów.
Choć określenie 'zapis’ nie jest najwłaściwsze, bo w tych kadrach jest dużo więcej.

 

 

 

Mam wrażenie, że do jednych z jej ulubionych tematów należały portrety dzieci i starszych pań. (Choć to bardzo subiektywne i oparte na małym wycinku tego co mogłam zobaczyć na stronach jej poświęconych). Zwracała uwagę na szczegóły.
Z jakiegoś powodu to co zatrzymywała w kadrze było dla niej istotne.

Co myślała o świecie, o otaczającej ją rzeczywistości?
Czy wiedziała jak dobre zdjęcia robiła?
Dlaczego fotografowała?
Dlaczego tyle zdjęć pozostało w rolkach, których nigdy nie wywołała?
Co jeszcze kryje się w tym ogromnym zbiorze 100.000 negatywów, zdjęć i rolek?

John Maloof, jej odkrywca i właściciel tego skarbu, wciąż pracuje nad pełnym obrazem tej enigmatycznej fotografki. Na wiele pytań już uzyskał odpowiedź, ale przybyły następne. Przed nim jeszcze kilka lat mrówczej pracy.

Projekt wzbudził ogromne zainteresowanie. W Chicago trwa właśnie pierwsza wystawa fotografii Vivian Maier (do 3 kwietnia; wstęp wolny). Zapowiadany jest film dokumentalny (powstanie którego można wesprzeć, zobacz tutaj) oraz kolejne wydarzenia.
A przede wszystkim odkrywane są kolejne zdjęcia Vivian Maier, które pracowicie skanuje i archiwizuje John wraz z grupą współpracowników.

Nie wiem jak wy, ale ja co jakiś czas powracam na ten blog poświęcony Vivian Maier by podziwiać nowe zdjęcia i wracać do tych, które już raz widziałam.

 

fot. Vivian Maier

Równolegle warto też zajrzeć na stronę kolekcji Jeffa Goldsteina.
Polecam waszej uwadze także artykuł w 'New York Times’ oraz w ’Chicago Magazine’.
Oba teksty przynoszą garść ciekawych informacji, ale też pierwsze oceny pracy Maier – na co według mnie jest dużo za wcześnie.
Przywołuje się nazwiska takie jak Harry Callahan, Yasuhiro Ishimoto, Garry Winogrand, ale odmawia się Maier ich wielkości, twierdząc, że brakowało jej dystansu. A ja mam wrażenie, że chodzi o coś jeszcze – po prostu trudno uwierzyć, że jakaś tam niania mogła robić zdjęcia mogące się równać z mistrzowskimi kadrami. Niania? Kobieta? Fotograf-amator?
Spokojnie, poczekajmy jeszcze trochę z tymi ocenami i podsumowaniami. A póki co oglądajmy zdjęcia, choćby dla własnej przyjemności.

I like photo na facebooku – zapraszam.