Nie powinnam dłużej zwlekać z pisaniem o tej książce. A to dlatego, że to może być jest jeden z najlepszych prezentów sprawionych komuś kto pasjonuje się fotografią.

A jednak mam poważny problem jak o niej napisać. Bo jest tu wszystko. Wszystkie lub niemal wszystkie najważniejsze fotografie od dnia kiedy się ten wynalazek narodził.

Sam/a powiedz mi: jak tu pisać o szacownej damie, która już niedługo będzie sobie liczyła… 200 lat? Jej życiorys jest przecież przebogaty, niezwykle trudny do zamknięcia pomiędzy dwoma okładkami. To tak naprawdę setki tysięcy życiorysów zamknięte na zawsze w kadrach, to miliony zdjęć. Jak i które wyróżnić, dlaczego akurat te a nie inne? Zadanie wydaje się niemal niewykonalne. A skoro takie jest, to zawsze znajdzie się ktoś kto podejmie wyzwanie.

Et voilà ! Przed nami książka pod redakcją Paula Lowe’a „1001 fotografii które musisz zobaczyć”.
Blisko 1000 stron z najważniejszymi zdjęciami jakie kiedykolwiek wykonano.

To tyleż historia fotografii ile opowieść o nowoczesnym świecie.
O tym w którym żyli nasi pradziadkowie, dziadkowie, rodzice i w którym my żyjemy.
Niezwykła podróż w czasie. Bywa, że zachwycająca, bywa że przerażająca (wciąż wiele jest kadrów na które bardzo trudno jest patrzeć, choć trzeba).

To podróż poznawcza, ale i podróż sentymentalna do czasów, które nie wrócą.
To podróż na krańce świata i całkiem blisko.

Są tu pierwsze fotografie i całkiem najnowsze kadry.
Jest fotografia podróżnicza i portretowa.
Są słynne nazwiska i mniej znani fotografowie, a są też zdjęcia anonimowe, które wykonał Ktoś nieznany.

To swego rodzaju opus magnum.

Tu jest wszystko: życie i śmierć, rzeczy piękne i odrażające, bliskie i dalekie.
Jest młodość i starość i wszystko co pomiędzy mieści w sobie ludzkie życie.
Jest zadziwiający świat przyrody, są rytmy wielkich metropolii. Jest codzienność zwykłych ludzi i blichtr sław.
Fotografia mody i fotografia prasowa, niejednokrotnie dokumentująca największe zło świata.

Nieskończona ilość historii, mnóstwo twarzy, które z czasem wydają się nam znajome (jak ta dziewczynka z okładki), pełna gama emocji i to zarówno tych przedstawionych, jak i tych jakie my odczuwamy patrząc.

 

 

Ok, ale przecież można powiedzieć: na co komu taka książka, po co uczyć się o historii fotografii? Coraz częściej obiektyw zastępuje ekran telefonu, a zdjęcia jakie dzięki temu powstają też opowiadają pięknie historie?
Po co mi ta wiedza?

Warto poznać tych którzy przed nami. Zobaczyć ich świat, zupełnie inny niż ten nasz dzisiejszy.
Warto uczyć się patrzenia, perspektywy, sposobów, barw.

Podczas wertowania kart tej książki z przyjemnością oglądałam dobrze mi znane zdjęcia (niektóre już funkcjonujące niczym klisze, zdarte do znudzenia), ale z jeszcze większą frajdą odkrywałam nowe, nieznane mi wcześniej fotografie. Aż w końcu złapałam się na tej myśli: jaka szkoda, że to nie ja napisałam tę książkę! Choć przyznaję, moja wiedza jest tycia, malutka, w stosunku do tego ogromu wiedzy jaką niesie ten całkiem opasły tom. Ale to cieszy! Bo tyle jeszcze jest do poznania.

I czego bym nie napisała o tym tomie, to zawsze będzie za mało.

A co do tytułu… nic nie musisz, ale możesz. Zrób to.

Dlatego nie zastanawiaj się dłużej nad prezentem w tym roku.
Kup sobie albo komuś 1001 fotografii… a potem odkrywaj, poznawaj, ucz się i fotografuj.
To może być początek fantastycznej podróży. Do siebie, do ludzi, do świata.
[I nawet I LIKE PHOTO już ci nie będzie potrzebne 😉 ]

1001 fotografii, które musisz zobaczyć
red. Paul Lowe
Wyd. Elipsa 2018