Zdążyłam obejrzeć zdjęcia nagrodzone na World Press Photo.
Pisałam wcześniej, że coraz mniej chętnie je oglądam, ale jednak w tym roku zdecydowałam, że pójdę na wystawę.
I choć część zdjęć znałam z prasy czy z oficjalnej strony, to jednak obejrzenie ich w dużym formacie, 'na żywo’ to zupełnie inne wrażenie, inna jakość (jak mówią niektórzy).
Zaskoczyło mnie zdjęcie wybrane jako najlepsze w tym roku: poruszone, rozmyte, z dość dużym ziarnem…
Może dlatego, że wszędzie panują zdjęcia eleganckie, wyraźne (czasem aż hiper – wyraźne), zretuszowane do granic możliwości i przez to zakłamujące rzeczywistość… (A może to ja mam taką skłonność i zauważam takie właśnie?)
Odkryciem były dla mnie portrety afgańskich kobiet zrobione przez Lanę Slezic.
Ich życie pod reżimem Talibów nie jest łatwe: wciąż zdarzają się honorowe zabójstwa, zmuszanie do małżeństwa, przemoc domowa, zakaz edukacji…
Te kobiety z Kabulu mogłyby opowiedzieć niejedną tragiczną historię.
Ten sam czas – początek XXI wieku, a zupełnie inne warunki życia, mentalność…
I ciekawy pomysł na zdjęcie. Lana fotografowała matówkę tradycyjnego starego aparatu fotograficznego.
fot. Lana Slezic
Inne zdjęcie, które bardzo mi się spodobało to portret Kary Walker autorstwa Chucka Close’a dla New York Magazine. W dużym formacie przyciągał oko.
I jeszcze – liść drzewa zagrożonego wyginięciem, zdjęcie Fanga Qianhua.
Piękne po prostu.
Wystawa z mojego miasta pojechała dalej, teraz chyba do Warszawy.
Warto zajrzeć.